U mnie Thermomix sprawdził się doskonale w kontekście mojego braku podzielnej uwagi. Nie przekonywał mnie fakt oszczędności czasu w kuchni (przecież obiad wcale nie robi się szybciej) czy mnogość przepisów (lubię gotować i jestem kreatywna). Ale pomoc w ominięciu mojej niepodzielnej uwagi to rewelacja.
Nastawiasz odpowiedni program, i urządzenie gotuje za Ciebie, instruuje za Ciebie, odmierza za Ciebie i przede wszystkim – pilnuje gotowania za Ciebie. To jest świetna sprawa, bo ja realnie mogę zająć się czymś innym, i oddać się temu w 100% (przy mojej niepodzielności uwagi to smutna rzeczywistość).
Jednocześnie wiem, że nie będę zaraz biegła do kuchni bo ryż się przypada, zupa kipi albo kotlety nasiąknęły tłuszczem bo niechcący wyłączyłam palnik. No u mnie to sprawdziło się najlepiej, i utwierdziło w przekonaniu, że dobrze jednak mieć w domu ten Thermomix.
Cieszę się, że mój Stary mnie namówił, a jak ostatnio teściowa pochwaliła mnie tekstem „Widzę, że jesteś w dobrej formie – bardziej ogarnięta, skoncentrowana, aż miło popatrzeć” to nie wiedziałam czy podziękować czy płakać ze śmiechu. Z mojego doświadczenia wychodzi więc na to, że podzielność uwagi można łatwo wypracować, przynajmniej w kuchni, z odpowiednią motywacją i budżetem 🙂